Święty z sąsiedztwa. Jacek Krawczyk z Palikówki

„Święci z sąsiedztwa to ci, którzy chodzili naszymi ulicami, żyli w naszych czasach i pokazali swoim życiem, że Ewangelia jest wciąż aktualna” – mówił o. prof. Andrzej Derdziuk OFMCap w katedrze rzeszowskiej 27 czerwca 2021 r. Zakonnik w głoszonych homiliach przedstawiał sylwetkę Jacka Krawczyka z Palikówki. Obecnie diecezja rzeszowska i środowisko Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego prowadzą starania o jego beatyfikację.

„Miejmy nadzieję, że wysiłki jego rodziny, przyjaciół z KUL i fundacji jego imienia, zakończą się sukcesem i będziemy mieć świętego z Rzeszowa” – powiedział bp Jan Wątroba 11 września 2018 r., podczas modlitwy grup apostolskich, ruchów i stowarzyszeń w Sanktuarium Matki Bożej Rzeszowskiej. Biskup Rzeszowski zwrócił się wtedy z prośbą do tych, którzy znali Jacka Krawczyka, o przekazanie informacji na jego temat. „Wspomnienia osób, notatki i listy, stanowią podstawę procesu informacyjnego przed wszczęciem procesu beatyfikacyjnego. (…) Wciąż potrzebujemy przykładu życia Ewangelią na co dzień; przykładu zaangażowania wszystkich swoich talentów, także cierpienia, dla budowania dobra ciała Jezusa Chrystusa, którym jest Kościół” – mówił bp Wątroba.

Święty z sąsiedztwa

Jednym z promotorów beatyfikacji Jacka Krawczyka jest o. prof. dr hab. Andrzej Derdziuk OFMCap, pracownik Katedry Bioetyki Teologicznej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 27 czerwca 2021 r. o. Derdziuk gościł w katedrze rzeszowskiej, gdzie na każdej Mszy św. prezentował postać Jacka Krawczyka. „Dzisiaj staję przed wami, aby dzielić się świadectwem świętego z sąsiedztwa – jak takich ludzi nazywa papież Franciszek. Święci z sąsiedztwa to ci, którzy chodzili naszymi ulicami, żyli w naszych czasach i pokazali swoim życiem, że Ewangelia jest wciąż aktualna” – podkreślił zakonnik.

Prezentując różne etapy życia Jacka Krawczyka, o. Derdziuk zwrócił uwagę na jego wrażliwość, dzięki której dostrzegał zarówno braki materialne i duchowe napotykanych osób. „Jacek miał niekonwencjonalne metody pozyskiwania rzeczy dla ubogich. Przychodził do znajomych księży, m.in. do ks. prof. Janusza Nagórnego czy mojego brata, ks. Eugeniusza Derdziuka, i mówił tak: Niech ksiądz otworzy szafę i pokaże ubrania, w których od roku nie chodzi – ja je zabieram dla moich biednych. Ten wspaniały człowiek, uzdolniony muzycznie i intelektualnie (…) widział więcej i zawsze chciał czegoś więcej, dlatego zapragnął zostać teologiem i lekarzem, by leczyć dusze i ciała” – powiedział duchowny.

Tajemnica życia i śmierci

Gość z KUL-u wiele miejsca poświęcił ostatnim latom życia Jacka Krawczyka. „Jacek miał świadomość, że wkrótce może umrzeć. Na dodatek, znając procedury medyczne z praktyki w pogotowiu ratunkowym, wiedział, jaka czeka go ciężka terapia. Ale właśnie tu ujawnia się jego wielkość. Bycie z Chrystusem oznaczało dla niego dźwiganie krzyża, ale jednocześnie widział w tym łaskę. Do swojego profesora, ks. Janusza Nagórnego, promotora magisterium, napisał: Wie ksiądz dobrze, że własną chorobę traktuję jako niecodzienną łaskę, do przyjęcia której byłem przygotowywany dość długo. Całe moje życie, i nie jest to przesada, od samego początku było uczeniem mnie zaufania Bogu. Cokolwiek ważnego było i jest w moim życiu, było zawsze kierowane przez Boga dla mojego dobra, choć nieraz wbrew mojej woli. Tam gdzie się wahałem, inni byli wykonawcami jego woli. To wcale nie było łatwe dla młodego chłopaka zgodzić się na śmierć. W liście do swojej narzeczonej Ewy napisał: Stoję przed tajemnicą mojego życia, i naprawdę wielu rzeczy nie rozumiem, jednak ufam Temu, który mnie prowadzi. Czynię to dla własnego dobra, bo już to sprawdziłem” – mówił profesor.

Myśmy się kochali

Nowotwór przeszkodził planom małżeńskim Jacka. Gdy zdiagnozowano u niego chorobę był już po ślubie cywilnym, ale jeszcze przed ślubem kościelnym. Ojciec Derdziuk przytoczył fragment listu, jaki w tym czasie Jacek wysłał do narzeczonej: Bardzo cię kocham i chciałbym z Tobą spędzić resztę życia, ale nie wiem jak długo będę żył, dlatego, ponieważ mi zależy tylko na Twoim szczęściu, mówię ci: Jesteś wolna. Nie mamy jeszcze ślubu kościelnego więc możesz mnie zostawić. Kaznodzieja mówił dalej o swoim spotkaniu z Ewą, i związku Jacka z Ewą na dobre i na złe. „Kiedy ją spotkałem, powiedziałem: Pani była heroiczna! Ona powiedziała: Nie! Myśmy się przecież kochali! Do tego ślubu kościelnego, który miał się odbyć 18 sierpnia w Katowicach, skąd pochodziła Ewa, nie doszło, bo Jacek jadąc z Rzeszowa do Katowic utknął po drodze w szpitalu w Nowej Hucie w Krakowie. Wtedy Ewa przyjechała do szpitala i tam, w kaplicy szpitalnej, zawarli sakramentalny związek małżeński. Żyli jeszcze razem 9 miesięcy. (…) Jego ostatnie słowa zapisane w notatce sześć godzin przed śmierci brzmią tak: Niektórzy ludzie myślą, że jeżeli dotknęło ich cierpienie, to doświadczają od razu niesprawiedliwości. Brak tak często głębszego spojrzenia w ten wspaniały dar miłosierdzia Chrystusa pozwalającego iść trudną ale przecież zbawienną drogą krzyżową po Jego śladach. Szkoda, że nie chcemy być świętymi” – powiedział zakonnik.

Człowiek w pełni ludzki i w pełni Boży

Profesor mówił również o pragnieniu świętości, jakie miał Jacek Krawczyk. „Jacek napisał kiedyś do rodziców: Chcę być człowiekiem na maksimum, który jak świeca, spalając się, zapala wygasłe lub jeszcze nie zapalone świece. Ten chłopak był kimś, kto dawał czytelne świadectwo odwagi, radości i nadziei. Ludzie, którzy z nim byli w szpitalu, mówili: On jest jakiś inny.Lekarka, która leczyła go w Krakowie, zostawiła takie świadectwo: Ja, a napisała to w katolickiej Polsce, w życiu nie spotkałem prawdziwego chrześcijanina. Jeśli sobie wyobrażam, jaki on powinien być, to Jacek był właśnie takim. Kiedy Jacek umarł jego wuj, pan Adolf Panek, brat mamy Jacka, Ani, napisał do niej list: Aniu, proszę Cię, zachowaj wszystkie pamiątki po Jacku, bo zobaczysz, on będzie kiedyś świętym” – powiedział duchowny.

Na zakończenie o. Derdziuk powiedział o obecnym oddziaływaniu Jacka Krawczyka, zachęcając do modlitwy przez jego wstawiennictwo słowami zatwierdzonymi przez Biskupa Rzeszowskiego. „Po książce W pół drogi, mama Jacka otrzymała ponad 400 listów, w których ludzie pisali: Proszę Pani, ta książka pomogła mi przeżyć moje cierpienie. Przez to pokonałem stratę moich bliskich. Jacek uczył mnie jak z Chrystusem pokonywać trudności. (…) Dzisiaj Jacek stał się patronem ludzi trzeźwiejących. Nie brakuje osób, które przez Jego wstawiennictwo skutecznie wzywają Bożej pomocy dla osób mających problemy z alkoholem. Mimo, że Jacek całe życie był abstynentem, to stał się właśnie szczególnym patronem tych, którzy są pokiereszowani nałogami. Zachęcam do modlitwy przez Jego wstawiennictwo, zachęcam do poznawania jego życia i duchowości dzięki kilku wydanym już książkom – zobaczymy w nich człowieka prawdziwego, człowieka, który jest w pełni ludzki, i w pełni Boży” – zakończył kaznodzieja.

Biografia

Jacek Krawczyk urodził się 16 sierpnia 1966 r. w Rzeszowie. Mieszkał z rodzicami w Palikówce, gdzie rozpoczął naukę w szkole podstawowej. Do ósmej klasy chodził do szkoły w Rzeszowie. Następnie uczył się w II Liceum Ogólnokształcącym im. płk. Leopolda Lisa-Kuli w Rzeszowie. W drugiej klasie rozpoczął pracę charytatywną w Państwowym Domu Rencistów w Rzeszowie organizując spotkania dla pensjonariuszy oraz uczęszczał przy miejscowym klasztorze bernardynów na spotkania wspólnoty w ramach Stowarzyszenia Katolickiego – Ruch Kultury Chrześcijańskiej „Odrodzenie”.

W 1985 r. rozpoczął studia na Wydziale Teologii KUL. Opiekunem rocznika studiów był ks. Janusz Nagórny, który z czasem stał się dla Jacka również przyjacielem i spowiednikiem. Jako student teologii był otwarty na potrzeby innych ludzi. Opiekował się chorymi, których odwiedzał w lubelskich szpitalach oraz hospicjach (zorganizował m.in. grupę znajomych, którzy regularnie wspierali przebywających w klinice ortopedycznej). Docierał również do melin, by ratować ludzi z nałogu pijaństwa.

Po drugim roku studiów wziął urlop dziekański i pracował przez pewien czas w charakterze wolontariusza, a następnie sanitariusza w stacji pogotowia ratunkowego w Rzeszowie – chciał w ten sposób przygotować się do egzaminów na studia medyczne. Gdy nie udało mu się dostać na medycynę rozpoczął studia z psychologii na KUL w roku akademickim 1988/1989. Czas studiów był czasem rozeznawania powołania – myślał o kapłaństwie, życiu zakonnym i pracy misyjnej. Ostatecznie odkrył powołanie do małżeństwa. Zaręczył się z Ewą, koleżanką ze studiów, i planując zawarcie sakramentalnego związku na 18 sierpnia 1990 r. w maju tegoż samego roku zawarli kontrakt cywilny w USC w Katowicach. W tym okresie zdiagnozowano u niego chorobę nowotworową. Wyznaczony w kościele w Katowicach ślub kościelny nie odbył się, ponieważ Jacek w przeddzień poczuł się gorzej i pozostał w szpitalu w Nowej Hucie w Krakowie. Ceremonia nastąpiła dopiero 1 września 1990 roku w kaplicy szpitalnej. Zamieszkali oboje z żoną w wynajętym mieszkaniu w Katowicach. Jacek zmarł w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1991 r. podczas pobytu w szpitalu onkologicznym w Krakowie. Miał niespełna 25 lat. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Strażowie.

Po śmierci Jacka została powołana do życia fundacja jego imienia, wspierająca młodzież w edukacji. 22 listopada 2017 r. podczas sympozjum w Lublinie, które miało na celu m.in. podsumowanie ćwierćwiecza działalności fundacji, uczestnicy wyrazili opinię, że należy podjąć działania w kierunku wszczęcia procesu beatyfikacyjnego Jacka Krawczyka. Obecny etap polega na zbieraniu i gromadzeniu informacji, promowaniu postaci Jacka Krawczyka przez publikacje i wykłady oraz modlitwę zatwierdzoną przez bp. Jana Wątroby, którą prezentujemy poniżej.

Modlitwa

Dobry Boże, dzięki Twojej łasce w życiu Jacka Krawczyka zajaśniała głęboka wiara w doświadczeniu cierpienia, niewzruszona nadzieja w mężnym pokonywaniu trudności i heroiczna miłość w radosnym posługiwaniu ubogim i chorym siostrom i braciom. Przez jego wstawiennictwo udziel mi łaski…, o którą Cię proszę, a swego sługę Jacka wynieś do chwały błogosławionych, jako wzór życia pełnią wiary i skutecznego orędownika przed Twoim tronem. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. (tn)

Zdjęcia: Tomasz Nowak

Udostępnij